wideo
Saffroned
(2019/2020)At the beginning of December I started a walk. The slowest but also one of the most intense. In the shadow of a Yang Na tree. Number one. There were around 1000 more ahead. Hundred and thirty years old. Some of them 40m high. 12 km long unique ecosystem along the old Lamphun -Chiang Mai road no 106. Glowing with saffron. I have seen historical tree alleys before – they would usually be beautifully and peacefully located far from cities, towns and even villages. But not this one. Almost constantly wrapped in everyday life, for good and for bad.
Undoubtedly graceful but it was not solely the picturesque beauty that I would be looking for discarding the common reality. Quite on the contrary – all those ordinary examples of people’s almost intimate coexistence with the trees are significant. As I walked, each tree was given a separate moment of attention. The slow process of photographing and filming of every single one caught me in time and space providing an opportunity to observe closely the everyday hectic lives lived along the road. In some areas it felt more like walking inside a long busy and crowded home corridor. A unique experience, a kind of daily routine, discipline, meditation. It allowed me to truly experience the almost claustrophobic presence of the trees in local peoples’ lives and the respect they are being paid in simple gestures.
The trees are wrapped in saffron textile just like the monks in saffron robes. And they do resemble monks walking in a line collecting the morning alms. Though saffron is the color of respect, it was often covered by a thick layer of dust. After twelve days my eyes were full of orange light and silver reflections of the trees bark, yet my lungs full of air pollution. It is not a „green” project. It is far from idyllic. It is a „coexistence” project and coexistence often happens to be complicated.
The tree lane along 106 road between Chiang Mai and Lamphun is a great example of a cultural landscape with both cultural and ecological benefits for the community. Even though the trees are chocking with air pollution themselves, they are the local lungs and filtering systems, providing also dense and precious shade and cooling the area. They are habitats for many non-human organisms. They should be therefore strongly protected and carefully maintained. These living monuments deserve attention, care and recognition.
This lane is an example of many ecosystems threatened by a too overwhelming human presence but also of an intense negotiation of space and tradition where sacrum mixes with profanum on everyday basis.
Na początku grudnia 2019 rozpoczęłam wędrówkę, jak się okazało – niezwykle wolną, ale też wyjątkowo intensywną. W cieniu drzewa Yang Na. Numer jeden. Przede mną blisko tysiąc; stutrzydziestoletnich. Owiniętych płomiennym szafranem. 12 km osiągającego wysokość czterdziestu metrów unikatowego ekosystemu wzdłuż starej drogi nr 106 między Lamphun a Chiang Mai w Tajlandii. Ta aleja nie przypominała znanych mi innych zabytkowych alei drzew – zwykle malowniczo wijących się z dala od zgiełku miast. Ta – wręcz przeciwnie, niemal zawinięta w codzienność, na dobre i na złe.
Jest niewątpliwie majestatyczna. Nie szukałam w niej jednak jedynie malowniczego piękna – skupiałam się na tych wszystkich drobnych przykładach niemal intymnej koegzystencji ludzi i drzew. Szłam więc przez kolejne dni, poznając wszystkie mijane drzewa i nawarstwiające się wokół nich relacje. Powolny proces fotografowania i filmowania każdego z nich zatrzymywał mnie w czasie i przestrzeni – mogłam z bliska przyglądać się rozedrganej sieci istnień wzdłuż drogi. Doświadczenie wyjątkowe, rodzaj codziennej dyscyplinującej rutyny, wręcz medytacji.
Miejscami – ciasno ograniczona pniami i osłonięta rozłożystymi koronami – stara droga przypominała bardziej gwarny, zatłoczony korytarz domu lub mieszkania. Mogłam poczuć niemal klaustrofobiczną obecność drzew w życiu lokalnej społeczności, która z kolei oplatała je, często zbyt mocno, krzykliwymi scenografiami codzienności. Okazywała też szacunek, w drobnych gestach, mimo wszechogarniającego hałasu i kurzu.
Zawinięte w szafranowe tkaniny drzewa przypominają mnichów stojących o świcie wzdłuż ulic i odbierających poranne ofiary. Szafran jest kolorem szacunku. Często pokrywała go gruba warstwa kurzu. To opowieść o koegzystencji, a ta bywa skomplikowana.
Aleja drzew Yang Na wzdłuż drogi 106 to doskonały przykład krajobrazu kulturowego, ukształtowanego ręką ludzką, jednak przez dekady trwale spojonego z lokalną społecznością i okolicznymi ekosystemami. To przykład intensywnej negocjacji między rosnącym zapotrzebowaniem na przestrzeń a szacunkiem wobec tradycji, gdzie sacrum codziennie przenika się z profanum.
Na początku grudnia 2019 rozpoczęłam wędrówkę, jak się okazało – niezwykle wolną, ale też wyjątkowo intensywną. W cieniu drzewa Yang Na. Numer jeden. Przede mną blisko tysiąc; stutrzydziestoletnich. Owiniętych płomiennym szafranem. 12 km osiągającego wysokość czterdziestu metrów unikatowego ekosystemu wzdłuż starej drogi nr 106 między Lamphun a Chiang Mai w Tajlandii. Ta aleja nie przypominała znanych mi innych zabytkowych alei drzew – zwykle malowniczo wijących się z dala od zgiełku miast. Ta – wręcz przeciwnie, niemal zawinięta w codzienność, na dobre i na złe. To doskonały przykład krajobrazu kulturowego, ukształtowanego ręką ludzką, jednak przez dekady trwale spojonego z lokalną społecznością i okolicznymi ekosystemami. To także przykład intensywnej negocjacji między rosnącym zapotrzebowaniem na przestrzeń a szacunkiem wobec tradycji, gdzie sacrum codziennie przenika się z profanum.