„Kwiaciarnia” na festiwalu Malta to punkt odbioru roślin pochodzących z kilku miejskich enklaw zieleni zagrożonych przez inwestycje – różne za-/prze-/roz- budowy, z którymi często idą w parze: wycinanie, kostkowanie, betonowanie. W zamian za opowieść związaną z przyrodą w mieście odwiedzający festiwal Malta otrzymają wybraną dla nich roślinę z opisem etnobotanicznym i jej osobistą historią. Rośliny w „Kwiaciarni” staną się rzeczniczkami tych, które można jeszcze uratować, będą pretekstem do rozmów o wartości miejskich terenów zielonych, zwłaszcza tych, które potrzebują teraz zdecydowanej ochrony.
Dwudniowa dniowa rezydencja i wystawa poprzedzone były dwumiesięcznymi badaniami.
Poniżej opisy miejsc, z których pochodziły rośliny oraz opisy wybranych roślin (we współpracy z Dziewczyny w Naturze, Koalicja zaZieleń Poznań oraz osobami zaangażowanymi w obronę ROD im. Dąbrowskiego)
IRYSY Z ROD im. DĄBROWSKIEGO
Irysy bródkowe to wynik sięgającej końca XIX wieku pracy hodowlanej, polegającej na krzyżowaniu wielu gatunków z różnych części świata. Irysy są obecne od wieków nie tylko w ogrodach, ale i kulturze i sztuce – malowali je m.in.impresjoniści, pojawiają się często jako element dekoracyjny w sztuce użytkowej Persji, czy Japonii. Z Krety pochodzi datowany na 2100 rok p.n.e. jeden z pierwszych europejskich fresków przedstawiających ten gatunek. W formie dzikiej irysy występuję w długim pasie od Europy południowej, przez Bliski Wschód po Japonię. W przypadku irysów (kosaćców) stosuje się kłącza. Przyrządza się z nich nalewki lecznicze. Mają działanie wykrztuśne, antybakteryjnie, przeciwwirusowe, przeciwgrzybicze, działają pobudzająco na menstruację, moczopędnie, uspokajająco czy nawet przerywają ataki lęku. Kłącza kosaćca włoskiego dawano małym dzieciom do gryzienia podczas ząbkowania.
RODZINNE OGRODY DZIAŁKOWE (ROD) im. DĄBROWSKIEGO
To jedne z najstarszych ogrodów tego typu w Poznaniu, założone w roku 1930. Stanowią 5 hektarowe płuca Winiar i ostatnią tak dużą enklawę zieleni w tamtej części miasta. Otoczone ruchliwymi ulicami i wysokimi blokami zapewniają prawdziwą ostoję spokoju w sercu zatłoczonej dzielnicy. Ogrody przetrwały II Wojnę Światową i choć przetaczający się przez nie front zniszczył wiele altan i niektóre drzewa nadal noszą ślady tamtych dramatycznych momentów, udało się przywrócić je do intensywnego życia. Ponad 90-letni ekosystem jest szczególnie cenny choćby ze względu na obecność starych odmian, które często poza ogrodami ROD już nie występują. Są świadectwem wielkiej pasji, ale i trudnych czasów, gdy uprawa warzyw i owoców na własne potrzeby była koniecznością. Możliwe, że zmiany klimatyczne znów wymuszą na nas powrót do tych ogrodniczych praktyk w miejskich ogrodach i na balkonach.
Bioróżnorodność tych ogrodów jest bezcenna przyrodniczo, ma także walory historyczne. Z czasów przedwojennych pochodzi wspaniały żywopłot od strony ulicy Sokoła, który tworzy 156 krzewów morwy białej. Morwy białe są pozostałością po hodowli jedwabników morwowych prowadzonej tam w latach 1937-1962. Niewiele młodsze – około 70 letnie, jest 15 lip drobnolistnych, 2 morwy białe i morwa czarna rosnące na placu w centralnej części ogrodu. Poza tymi nasadzeniami na tzw. terenach wspólnych, na stu działkach jest około 1200 innych drzew. Połowę stanowią drzewa owocowe, tak cenne dla miejskich zapylaczy, pozostałe to drzewa iglaste i różne odmiany drzew i krzewów ozdobnych (m.in. lilaki, forsycje, magnolie, jaśminowce, budleje, róże). W tak różnorodnej gęstwinie doskonale czują się ptaki – oprócz tych spotykanych w niemal każdym parku jest też rudzik, kowalik, jemiołuszka, dzięcioł czarny, pojawił się także dudek objęty w Polsce ścisłą ochroną gatunkową oraz wymagający ochrony czynnej. Z bogactwa roślin kwitnących (drzew owocowych i kwiatów ozdobnych) korzystają motyle: np. bielinek kapustnik, latolistek cytrynek, kilka gatunków rusałek i dostojek – jeszcze niedawno często spotykanych, a dziś coraz rzadszych. Bywa tam także paź królowej i paź żeglarza, który objęty jest częściową ochroną gatunkową.
Obecność ogrodów ROD w tkance miejskiej wykracza swoimi zaletami poza walory rekreacyjne indywidualnych użytkowników. Nawet nie posiadając swojej działki korzystamy z nich wszyscy – to tereny zielone zapewniające przewietrzanie i schładzanie miasta, bezpieczny obieg wody, dobry mikroklimat, będące ostoją dla fauny miejskiej. Ostatnie upały i gwałtowne ulewy pokazują jak bardzo nam w mieście takich miejsc potrzeba.
Los wielu ROD poznańskich jest ostatnio niepewny ze względu na zmiany planów zabudowy dopuszczających zmianę charakteru tych miejsc. Zaangażowani działkowicze i organizacje zajmujące się ochroną terenów zielonych w mieście głośną mówią o konieczności zachowania tych obszarów w niezmienionym charakterze podkreślając ich wartość przyrodniczą, społeczną, oraz ważną rolę w adaptacji miast do zmian klimatu.
(podziękowanie za wsparcie merytoryczne dla p. Jacka Lierscha)
POZIOMKI Z HETMAŃSKIEJ
Liście poziomki mogą pomóc w problemach z żołądkiem, działają na niego ściągająco i przeciwzapalnie. Ochraniają także wątrobę i trzustkę. Wystarczy zrobić z nich herbatkę. Dzieci zbierały kiedyś poziomki nawlekając je na słomę lub zbierając do kwiatów. Była jedną z roślin święconych na Matki Boskiej Zielnej – poświęcone zioła dzięki magii sympatycznej lepiej działały. Liście poziomki nadają się do robienia ziołowego tytoniu.
DAWNE OGRÓDKI DZIAŁKOWE (UL. HETMAŃSKA/KRAUTHOFERA/GÓRECKA)
Ogródki ROD, które działkowicze musieli opuścić ponad kilkanaście lat temu. Od tamtego czasu roślinność spontaniczna zdominowała pozostałości roślin ogrodowych, nadal jednak, szczególnie wzdłuż dawnych ścieżek można odnaleźć ślady działkowej przeszłości – paprocie, poziomki, niezapominajki, tojeść, piwonie, barwinek, liliowce, szparagi. Przetrwały tam liczne drzewa owocowe i krzewy ozdobne. W niektórych miejscach stare krzewy porośnięte są różnymi pnączami z taką intensywnością, że tworzą się nad nimi zwarte zielone sklepienia. To przyrodniczo przepiękny i ciekawy przykład wymieszania roślinności ogrodowej (owoce, warzywa i rośliny ozdobne) z roślinnością spontaniczną tworzący obszar biologicznie czynny i bardzo zróżnicowany. Ten park-sad stanowi cenne siedlisko ptaków i owadów – rezydują tam między innymi słowiki, kapturka, pierwiosnek i kosy.
Alternatywnym rozwiązaniem dla planów umożliwiających zabudowę tego terenu jest stworzenie parku z dostępnością dla odwiedzających, jednak z utrzymaniem dużego stopnia dzikości, bez betonowania ścieżek i wycinania starych drzewostanów. Z myślą o konieczności adaptacji miast do zmian klimatu zachowanie tego terenu i cennej bioróżnorodności jest szczególnie ważne – jego zabetonowanie wiązałoby się m.in. z uszczelnieniem ogromnej powierzchni, co grozi zmianami stosunków wodnych.
Tegoroczne fale upałów unaoczniają jak bezcenne są dla mieszkańców miast tereny zielone. Te uporządkowane – do użytkowania sposób rekreacyjny i dające natychmiastowe wytchnienie, i te bardziej dzikie, nieco w tle – dające długofalowe wyraźne schłodzenie powietrza, a przy ulewnych deszczach nastepujących często po upałach, zapewniające bezpieczny obieg wody i oddające ją tworząc przyjazny mikroklimat. Usunięcie każdego pojedynczego starego drzewa jest stratą niemożliwą do odbudowania szybciej niż za kilkadziesiąt lat. Miejsca, w których renaturalizacja dokonała się sama bez nakładu środków finansowych powinny być tym bardziej docenione i objęte odpowiednią ochroną i mądrym planowaniem.
KRWAWNIK ZE STADIONU
Traktowany jak chwast, jeden z cenniejszych przejawów letniej flory. To zioło trawienne, przeciwkrwotoczne, przeciwzapalne, antyalergiczne. Przywraca miesiączkowanie, reguluje trawienie i metabolizm. Warto sporządzać z niego herbatki. Jego olejek eteryczny po destylacji ma barwę indygo, a sam zapach wpływa antyseptycznie na otoczenie.
Z krwawnika można zrobić kadzidło – oczyści powietrze z patogenów i pomoże w plenerze na komary. Obecny w bukietach Matki Boskiej Zielnej po poświęceniu zyskiwał super moce uzdrawiania i był przechowywany w formie suszu przez cały rok na wypadek choroby.
Jego łacińska nazwa (Achillea millefolium) pochodzi od imienia Achillesa, którego zranione przez strzałę Parysa ścięgno uleczono właśnie tym zielem.
STADION IM. SZYCA
Stadion im. Edmunda Szyca – dawny stadion Warty, na Wildzie zbudowano z okazji Powszechnej Wystawy Krajowej w 1929 roku. Od początku błędy konstrukcyjne nie pozwalały na jego pełne wykorzystanie. Czas okupacji to dramatyczne lata w historii stadionu – Niemcy wykorzystali go jako obóz dla Żydów, wielu straciło tam życie. Odbudowany po drugiej wojnie światowej mógł pomieścić 60 tyś osób. Obecnie w tysiącach można liczyć porastające i zamieszkujące go gatunki roślin i zwierząt – jak wykazują wstępne inwentaryzacje przyrodnicze z roku 2019, wiele z nich prawnie chronionych. Podupadły z powodów finansowych i od lat nieużytkowany stadion został przejęty przez roślinność spontaniczną, w tym wysokie już dziś drzewa porastające jego koronę. Widziany z góry przypomina gęste zielone gniazdo po środku mocno zabetonowanego sąsiedztwa.
Plany zabudowy deweloperskiej tego miejsca spotkały się z wyraźnym oporem mieszkańców Wildy i działaczy stowarzyszenia My Poznaniacy. Obecnie właścicielem stadionu jest miasto. Ważą się jego losy. Pojawiały się pomysły zbudowania tam filharmonii lub obiektu sportowego, ale wizja parku zdecydowanie zwyciężyła w przeprowadzonym w 2012 sondażu delbieratwynym. Sama idea parku wymaga również bardzo rozważnych decyzji, nie chodzi bowiem o wybetonowanie wygodnych ścieżek, zastąpienie dzikiej łąki trawnikiem, ani o zastosowanie oświetlenia uwzględniającego tylko ludzkich użytkowników.
Obszar stadionu im. E. Szyca jest elementem klinowo – pierścieniowego systemu zieleni miasta Poznania, niezwykle ważnego w czasach konieczności adaptacji miast do zmian klimatycznych. Jako taki powinien zostać otoczony szczególną ochroną. Działacze i działaczki Komisji Dialogu Obywatelskiego proponują, by teren byłego stadionu zachować jako ostoję przyrody w mieście – naturalny park w oryginalnym owalnym kształcie byłej korony stadionu otaczającej łąkę pełną kwiatów i owadów.
Na stadionie można zapomnieć, że jest się w centrum miasta – drzewa odcinają nas od hałasu z ulicy, podwyższona korona stadionu zapewnia w kilku miejscach piękne widoki spomiędzy drzew i kwitnących krzewów. Wszechobecny wiosenny zapach czarnego bzu i dzikiej róży, latem zastąpi bzyczenie trzmieli (wszystkie z 6 gatunków jest chronione) na łące pełnej nawłoci, wrotyczu, ostów i ostrzenia.
Odtworzenie w innym miejscu tak bogatej i wieloletniej szaty roślinnej generowałoby ogromne koszty, a korzystanie z jej dobroczynnych wpływów odroczone byłoby o kilkadziesiąt lat, nie mówiąc już o stracie tych, dla których stadion i jego przyroda są schronieniem i miejscem żerowania.
Zamiast wycinać, betonować i sadzić słabe zastępstwo, warto docenić to, że dokonała się w tym miejscu bez naszego udziału i środków.
BLUSZCZ Z OGRODÓW ROD
klasyczna roślina stosowana przeciwko infekcjom układu oddechowego – działa wykrztuśnie i przeciwwirusowo. Dodatkowo wzmacnia odporność i hamuje rozwój grzybów. Znajdziesz go w wielu syropach na kaszel z apteki, czy zielarni.
Niegdyś wierzono, że dotknięcie osoby umiłowanej rękoma namaszczonymi sokiem polnego bluszczu pozyskuje jej miłość. Był obecny w bukietach na Matki Boskiej Zielnej, a jego drewno stosowano do wyrobu naczyń o magicznej mocy rozpoznawania sfałszowanego (rozwodnionego) wina.
RODZINNE OGRODY DZIAŁKOWE (ROD)
Ogrody ROD to nie tylko małe działki zapewniające rekreację i odpoczynek indywidualnym użytkownikom lub ich rodzinom, a do których jako nie właściciele nie mamy dostępu. Gdy spojrzeć na nie w szerszej perspektywie, okaże się, że te kilka hektarów zwartej zieleni, często z wysokimi drzewami, jako całość, szczególnie w perspektywie zmian klimatu, dla miasta pełnią takie same funkcje park – schładzają powietrze, zapewniają przewietrzanie okolicznych dzielnic, zapewniają retencję wody, poprawiają mikroklimat oraz stanowią cenne enklawy bioróżnorodności i siedliska dla małych ssaków, ptaków i owadów.
Ich obecność w mieście wykracza swoimi zaletami poza walory czysto społeczne, choć i te są niezwykle ważne. Stanowią miejsce życia i żerowania gatunków fauny miejskiej. A dla mocno zabetonowanych dzielnic bywają jedynymi enklawami zieleni.
Szczególnie cenne są ogrody ROD wchodzące w skład klinów zieleni jak m.in. ROD Bogdanka, oraz te, które tworzą z pobliskimi parkami, cmentarzami, czy zieleńcami większe systemy zieleni, jak np. RODy wzdłuż ulicy Reymonta. Na przykład przypadku ROD im. Wł. Reymonta, założonego w 1938 r., ważne jest zachowanie ciągłości terenu zieleni, w którego skład wchodzi także Park Gustawa Manitiusa, Park Jana Kasprowicza, ROD im. J. Chociszewskiego, ROD im. M. Palacza i Cmentarz Górczyński. Powyższy system zieleni jest kluczowy dla dobrego przewietrzania aż trzech dzielnic: Grunwald, Łazarz i Górczyn.
Nad wieloma poznańskimi ogrodami ROD pojawiło się widmo zmiany kierunku przeznaczenia umożliwiające na ich terenach zabudowę mieszkaniową lub usługową. Wielu właścicieli ogródków oraz przedstawiciele organizacji zajmujących się ochroną zieleni w mieście postulują zachowanie zagrożonych RODów w niezmienionej formie. Likwidowanie tak cennych i mocno wrośniętych w tkankę miasta (tą społeczną i przyrodniczą) obszarów zielonych ROD byłoby wielowymiarową stratą. Dla wielu działkowiczów wspomnienia związane z tymi ogrodami sięgają kilku pokoleń wstecz, a najstarsze z nich, np. ROD im. Dąbrowskiego, powstały w 1930 roku.
PIĘCIORNIK Z SZELĄGU
Pięciornik rozłogowy działa silnie ściągająco, przeciwzapalnie na skórę. Można przygotowywać z niego odwar do przemywania skóry problemowej lub do nasiadówek i kąpieli. Według starych zielników ma silną magiczną moc – jego posiadaczce lub posiadaczowi wszystko się udaje. W zależności od regionu wierzono dawniej, że pięciornik może przywrócić kobiecie płodność lub też wywołać poronienie u kobiety ciężarnej.
PARK SZELĄGOWSKI
Zabytkowy park nad Wartą, stanowi część północnego klina zieleni. Tereny dzisiejszego Szelągu już od początków XIX w były jednym z ulubionych miejsc wycieczkowych i wypoczynkowych Poznaniaków, wówczas jako przejęte przez naturę obszary po dawnej fabryce prochu. Zakupione w 1922 przez Bractwo Strzeleckie zostały przekształcone w tzw. Ogród Strzelecki z największą w Polsce strzelnicą i umiejscowionym na skarpie ogrodem restauracyjnym. Po wojnie ogród podupadł, czasy architektonicznej świetności przypominają zachowane zabytkowe schody i fragmenty murów. Oprócz walorów historycznych dzisiejszy Park Szelągowski posiada bardzo ważne walory przyrodnicze. Porośnięty gęstym starodrzewem (m.in. dwie aleje kasztanowców, topole czarne, platany) stanowi piękne zwieńczenie biegnącej dołem Wartostrady, a wysokie drzewa i gęste krzewy tworzą cenne przyrodniczo siedliska zamieszkiwane lub odwiedzane przez kilkadziesiąt gatunków ptaków, m.in. słowika, derkacza, kapturkę, kowalika, ziębę, wilgę, puszczyka, kukułkę, piecuszka, kilka odmian dzięcioła. W szczelinach ruin schodów i murów mieszkać mogą liczne gatunki owadów. W parku bije źródełko wody żelazistej, zaliczanej do wód leczniczych. Teren parku to naturalnie podmokły ekosystem, szczególnie cenny w obliczu zmian klimatycznych i tworzenia się w miastach wysp ciepła.
Przedstawiony przez miasto, właściciela terenu, projekt rewitalizacji stworzony bez wstępnych konsultacji z lokalną społecznością, spotkał się z protestami przedstawicieli mieszkańców Osiedla Winiary oraz organizacji zajmujących się ochroną terenów zielonych w mieście. Zaowocowało to otwarciem dyskusji o przyszłości parku – przedstawiono uwagi do projektu ze wskazaniem na zachowanie walorów przyrodniczych w jak najmniej zmienionej formie.
Tzw. „rewitalizacje” parków często kończą się wylewaniem kolejnych ton betonu i usuwaniem cennego starodrzewu w imię nowych ozdobnych nasadzeń, wygodnych ścieżek, czy zapewniania dobrego widoku na inne atrakcyjne punkty. Wobec konieczności adaptacji miast do zmian klimatu należy ze szczególnym wyczuciem podchodzić do spraw rewitalizacji i przekształcania zdziczałych terenów zielonych. Nie tylko uporządkowane i przystrzyżone parki są bezcenne dla mieszkańców miast. One mogą oczywiście stanowić wspaniałe miejsce natychmiastowego wytchnienia i rekreacji, ale to również tereny nieuporządkowane i zdziczałe są naszymi sprzymierzeńcami. Nieco w tle zapewniają długofalowe wyraźne schłodzenie powietrza, a przy ulewnych deszczach nastepujących często po upałach w miastach, zapewniają bezpieczny obieg wody i oddają ją tworząc przyjazny mikroklimat.
FIOŁEK Z KASPROWICZA
Fiołek to delikatna roślina o silnym działaniu wykrztuśnym i oczyszczającym organizm z toksyn. Lecznicza jest cała roślina, także małe korzonki, które działają najsilniej wykrztuśnie. Jego kuzyn – fiołek wonny ma kwiaty, które działają przeciwdepresyjnie i uspokajająco.
DZIKA CZĘŚĆ PARKU KASPROWICZA
to jego najbardziej zielona i zadrzewiona enklawa wyróżniająca się bioróżnorodnością większą niż oficjalna część wokół Areny. Przeprowadzane w ciągu ostatnich 3 lat inwentaryzacje dendrologiczne wskazały na cenny, wiekowy drzewostan wraz z obszernymi powierzchniami zakrzewień, w których, wg niedawnych ekspertyz ornitologicznych, znajdują się liczne siedliska ptaków. Spotkamy tam m.in. ziębę, szczygła, kapturkę, jerzyki, szpaki, kosy, kwiczoły, pierwiosnka, słowika rdzawego, cierniówkę, sikorkę bogatkę i modraszkę.
Na części tego obszaru powstał z inicjatywy Kolektywu Kąpielisko ogród społeczny.
Obecnie ważą się losy tej części parku – pojawił się pomysł wybudowania tam nowej pływalni. Budowa na terenie z wieloletnią zielenią wysoką, tak ważną dla ptaków, ale też dla nas w obliczu zmian klimatycznych, wymagałaby wycinki drzew, a ograniczanie miąższości tego cennego przyrodniczo pasa zieleni osłabiłoby jego funkcję jako bariery akustycznej oraz doprowadziłaby do utraty ważnych przyrodniczo siedlisk.
Alternatywnym rozwiązaniem, o które wnioskuje nie tylko Rada Osiedla, ale także mieszkańcy Łazarza i przyrodnicy z całego miasta, jest zmiana miejsca planowanej budowy i zachowanie części „dzikiej” parku bez większych ingerencji w jego ekosystem z ograniczoną do minimum pielęgnacją zieleni.
Zapewnienie parkowych standardów w mieście oznacza zwykle betonowanie gładkich ścieżek, wycinanie wysokich drzew, usuwanie krzewów i wyższych roślin spontanicznych i zastępowanie ich trawnikiem, w dbałości o bezpieczeństwo i komfort odwiedzających myśli się często o całonocnym oświetleniu. Przy takim podejściu do tzw. „rewitalizacji” parków cała ich wartość przyrodnicza jest poważnie zagrożona – nieprzepuszczający wody beton, zanieczyszczenie światłem, obce i drogie w utrzymaniu gatunki ozdobne, monokultury regularnie strzyżonych trawników. Gdy w miastach powstają kolejne wyspy ciepła, a ulewne deszcze zagrażają gwałtownymi podtopieniami, potrzebujemy także terenów zieleni nieuporządkowanej, zwłaszcza, gdy, jak w tym przypadku, graniczą one z częścią główną parku, która ma już sporo wygodnych i szerokich alejek, oświetlenie i infrastrukturę gastronomiczną i sportową.
GAJOWIEC Z SOŁACZA
Gajowiec żółty (Jasnota) to roślina o działaniu przeciwzapalnym, chroni wątrobę, nerki i reguluje cykl menstruacyjny. Może łagodzić także autoagresje immunologiczne. Pomocna w infekcjach żeńskiego układu rozrodczego. Warto wiedzieć, że w Polsce występują liczne odmiany Jasnoty, między innymi purpurowa, biała i właśnie gajowiec żółty. Wszystkie są cennymi ziołami leczniczymi.
DOLINA BOGDANKI
pomiędzy ul. Niestachowską i ul. Poleską
(tereny zielone przyległe do południowej części Parku Sołackiego)
Przekroczenie granicy wyznaczonej starym murem i pozostałościami po bramach jest jak wejście do innego przyrodniczego wymiaru. Wąska ścieżka pośród gęstych krzewów, wysokich drzew i intensywnej roślinności zielnej otwiera się na dużą łąkę, porośniętą m.in. wieloma gatunkami traw i trzcin, wskazujących na podmokły charakter terenu. Niedługo zakwitnie tam też mnóstwo wrotyczu. Nie słychać otaczającego nas miasta, łatwo zapomnieć, że parę kroków wcześniej było się na ruchliwym Sołaczu.
Tereny te sąsiadują z Parkiem Sołackim oraz Ogródkami ROD im. St. Moniuszki i stanowią doskonałe uzupełnienie odmiennych typów zieleni je charakteryzujących. Wysokie drzewa, gęste krzewy i bujna naturalna łąka stanowią cenne siedlisko wielu gatunków roślin, ptaków i owadów w jakości innej niż uporządkowany park, czy ogrody. Rezydują tam między innymi wilgi, które doskonale czują się w wysokich drzewach, a szczególnie w topolach, których mieniące się na wietrze liście doskonale żółtą wilgę maskują. Oprócz typowych dla zieleni miejskiej szpaków, kosów, kwiczołów, srok i gołębi miejskich, są tam też grzywacze, dzięcioł duży, rudziki, pierwiosnek, muchołówka szara, kowalik, zięba i strzyżyki w niskich zaroślach.
Tereny te są również naturalnym połączeniem Parku Sołackiego z zielonymi obszarami Golęcina oraz okolic Rusałki. Tworzą skuteczną barierę pochłaniającą hałasy z pobliskiej ruchliwej ulicy Niestachowskiej i torów kolejowych. Jest to też ostatnia duża enklawa zieleni granicząca na północy z mocno zabetonowanymi Jeżycami.
Przedstawiciele mieszkańców Sołacza i organizacji zajmujących się ochroną przyrody w mieście postulują zachowanie tego miejsca jako terenów zielonych ze względu na ich ważną funkcję przyrodniczą. Będąc cennym i zróżnicowanym siedliskiem roślin, ptaków i owadów niewystępujących w uporządkowanych ekosystemach parkowych i działkowych mogą być ważnym dla dzielnicy, ale i całego Poznania punktem spotkania i eksplorowania zieleni spontanicznej w centrum miasta. Dostępność dla odwiedzających nie powinna zaburzyć naturalnie dzikiego charakteru tego miejsca, nie chodzi bowiem o stworzenie kolejnego skweru z młodymi nasadzeniami i koszonymi trawnikami. Potrzeba tu zbalansowania kwestii dostępności i czystości z naturalnością ekosystemu. Przyroda wybujała tu w stopniu, na którego odtworzenie w innym miejscu trzeba by czekać kilkadziesiąt lat. Takie miejsca należy chronić przed zabetonowaniem szczególnie w obliczu zmian klimatycznych i potrzebie dostosowania do nich miast.